Świat, którego już nie ma. Zakazana miłość wciągnięta w wir wielkiej historii. Poplątane losy Kaszubów, Prusaków oraz tych, którzy przybywają na Pomorze z głębi Niemiec i odradzającej się Rzeczypospolitej ukazane na przestrzeni pięciu dekad. Nieznana, brutalna zbrodnia. Kamerdyner to powieść jakiej w Polsce od lat nie było. Napisana z rozmachem, ale też pełna małych wzruszeń. Ona - niemiecka panna z dobrego domu. On - kaszubski chłopak, który po śmierci rodziców trafia na wychowanie do pruskiego dworu. Ich miłość musi być burzliwa. I jest. Tak samo jak wielka historia, na której tle się rozgrywa. Narastają konflikty między narodami, wybucha I wojna światowa i kształt Europy ulega zmianie. Polacy mogą wreszcie świętować niepodległość, ale po krótkim czasie mają znów ją stracić. Kim jestem? - to pytanie dręczy Mateusza Krolla przez całe życie. Polakiem, czy Niemcem? Synem koniuszego, czy jaśnie pana? Bratem pięknej Marity von Krauss, czy zakochanym w niej Kaszubem? Wraz z nadejściem września 1939 roku od tych odpowiedzi będzie zależało również jego życie. Romans Marity i Mateusza to opowieść niepodobna do innych, złożona, pełna trudnych wyborów, ulotnych nadziei i cierpienia. Ale też wierna faktom historycznym.
Film Kamerdyner w reż. Filipa Bajona w kinach od 21 września 2018.
Z opowiadań rodziców, krewnych i ich znajomych, autor odtworzył w literackiej formie dzieje własnej rodziny, poczynając od lat trzydziestych XX wieku, a kończąc na początku XXI wieku. Ich losy wiodły od wołyńskiej wsi Rudnia Łęczyńska poprzez Dolny Śląsk aż po Pomorze Środkowe.Bohaterowie urodzeni w latach 1918 i 1923, dobrze rozumieli rzeczywistość wołyńskiej wsi, otoczonej większością ukraińską i żydowską. Trzy światy - polski, żydowski i ukraiński - żyły obok siebie, ale jakby rozdzielone niewidoczną granicą, przenikały się bardzo słabo. Biedne wiejskie bytowanie zostało przerwane przez sowiecką agresję we wrześniu 1939 roku. Latem 1942 roku doszło do mordu berezyńskich Żydów - tylko nieliczni ukryli się w rozległych lasach. Czy przerwało to "wiejski antysemityzm"?Rok 1943 przyniósł niemiecką zbrodnię spalenia i zniszczenia Rudni Łęczyńskiej. Zginęło dziewięćdziesięciu siedmiu członków rodziny autora. Wokół szalały już bandy UPA i trwały mordy polskiej ludności. Uratowani z Rudni spędzili dwie zimy w lesie. UPA darowuje im życie, za to tak zwani partyzanci zamordowali kilku kolejnych krewnych.Kiedy w 1945 roku zaczęły się wysiedlenia do Polski, dla nich to były wypędzenia w nieznane. Dopiero w latach pięćdziesiątych zrozumieli, że do siebie na Wołyń już nie wrócą - rozpoczęły się kłótnie i sądy o domy, ziemie, sprzęty. Gehenna w stalinowskiej oprawie.Rudni już nie ma, jest tylko las i pomnik upamiętniający pomordowanych pomocników "radzieckich partyzantów" - kolejna historyczna fałszywka. Ten reportaż to opowieść prawdziwa, o prawdziwych nastrojach Wołyniaków.